(Air) Berlin Tegel, czyli dlaczego już nigdy nie polecę Air Berlinem, ani nie przesiądę się w TXL ?

LOT KRK-TXL-ARN
Linie lotnicze Air Berlin. To był mój drugi raz z AB. Za kilka dni będzie trzeci, bo tak zdecydowała moja firma, a ja sama nie wiedziałam, że będzie TAK źle. Natomiast co wiem na pewno, będzie to ostatni lot Air Berlinem w mojej karierze i na pewno ostatni raz kiedy dobrowolnie zdecyduję się na przesiadkę w Berlin Tegel.

Ale od początku. Czym zdenerwował mnie AB?
OPÓŹNIENIA. Od samego początku opóźnienia! 20 minut w momencie kiedy na przesiadkę mam 30 to ogromny stres. Wywoływanie przez obsługę? Ostatni pasażer w samolocie? Tak to ja. Czy linia mająca tak duże opóźnienia (codziennie), prawie na każdym locie (tak, sprawdzałam przed wylotem dnia każdego), powinna sprzedawać bilety z tak krótką przesiadką? NIE. Pomijając fakt ze z Krakowa lecimy jakimś pierdziołkiem ze śmigłami (bałam się!), to o dziwo lot przebiegł dość spokojnie. Nie wiem jak taki samolot zachowuje się podczas turbulencji i wolę nie wiedzieć.

Chce ci się pić? No to se kup.  Nie licz na szklankę darmowej wody.  To dla mnie nowość, zważając na fakt, że AB nie mianuje się tanią linią. Tak wiem. Wszyscy odchodzą od posiłków i napojów na krótkich trasach, dzięki czemu bilety mają być tańsze. No ale żeby chociaż wody nie zaproponowali? Może mi się po prostu w tyłku poprzewracało. 

Wylądował. Uff. Co z tego jak stoi 10 minut i czeka na autobus.... Jak już jakimś cudem - nie wiem jakim - udało się przepchać przez ten dworzec autobusowy zwany TXL (pełen ludzi, bo przecież nie ma segregacji na przylatujących i odlatujących) weszłam na pokład kolejnego air-autobusu, któremu trochę świeżego powiewu by nie zaszkodziło. Nie wiem jak ktoś ze wzrostem 185cm będzie się czuł z tą karykaturalnie małą przestrzenią na nogi, ja mam 160, więc sobie poradziłam.
Zgubiony bagaż slash spóźniony. Dla mnie to samo. W czasie mojej ni to krótkiej, ni długiej kariery pasażera, nie zdarzyło się, by bagaż nie dotarł. Zarówno dla obsługi lotniska Berlin Tegel, jak i dla Air Berlina, przesiadka 30sto minutowa okazała sie zbyt trudna by przełożyć bagaż. Na lotnisku w Arlandzie, które swoją drogą należy do moich top 2 ;), dowiedziałam się, że bagaż ów znajduje się ciągle w Berlinie i powinien - podkreślam powinien - przylecieć kolejnym lotem o 14:25. Fajnie. Cieszę się, że w tak uroczym stanie pojawię się w pracy, prezentując się nowym ludziom z którymi przyjdzie mi pracować kolejne tygodnie. Dostałam numer referencyjny i numer telefonu, pod który potem zadzwonię jakieś 8 razy. Jest. Przyleciał. Będzie dostarczony dziś. Z bijącym sercem cały wieczór czekałam na rozwiązanie sytuacji. Na szczęście przyjechał około godziny 22. Mogę się przebrać i iść spać.
Wracając do Berlina... TXL - Berlin Tegel Airport to lotnisko rodem z  naszego polskiego PRL. Serio. Niemcy, Berlin, a tu taki wstyd. Albo żart. Wszystko stare, oznakowanie do dupy, 3 miliony ludzi, brami źle oznaczone, brak miejsc siedzących.. Lotnisko nie jest przystosowane do tak ogromnej liczby połączeń jakie obsługuje. Widziałam tylko terminal C. Mój mąż nieszczęśliwie leciał lotem przesiadkowym z Arlandy do Krakowa i w ciągu 15 minut musiał ponownie przejść security(!!!) oraz pieszo przejść do innego terminala. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w mniejszych lotniskach typu Balice, Modlin itp.. gdzie faktycznie nie ma możliwości przesiąść się bez ponownej kontroli. To był prawdziwy wyścig z czasem. Po więcej opinii podobnych do mojej zachęcam zasięgnąć w wolnym czasie - > uwaga STRASZNE! 


1 komentarze :

  1. Nic ująć, jeszcze troche dodać - bardzo się cieszę, że mogę do Berlina polecieć 4 razy dziennie z Krakowa, ale co z tego, skoro Tegel pęka w szwach i jeden spóźniony samolot powoduje efekt domina? Zamiast 45 minut na przesiadkę, 15 to za mało jeśli musisz biec z jednego terminala do drugiego (ruchome chodniki, kolejka między terminalami - zapomnijcie!). To jest niemieckie lotnisko, na którym słynny niemiecki porządek jest nieznany. Nie wiedzieć czemu, znajomośc angielskiego też jest bardzo uboga - najpierw musiałem się użerać z człowiekiem na kontroli security, który uznał moją zapalniczkę za niebezpieczną (wcześniej nikt nie miał z nią problemów) i nie do końca umiał powiedzieć co dalej, a następnie pani w bramce, która również była średnio komunikatywna. A w ogóle brak możliwości transferu na loty łączące, tylko konieczność przechodzenia przez kontrolę bezpieczeństwa podczas lotu w granicach Schengen, linią, która sprzedaje loty łączone na tym lotnisku, to jakaś kpina. A tak na marginesie - podczas mojej ostatniej podróży - nigdzie, na żadnym lotnisku, żadnej bramce, dosłownie nigdzie - nikt nie sprawdził mi dokumentów. Rozumiem, że obowiązuja nas umowa stowarzyszeniowa, ale mógłbym być dosłownie kimkolwiek...
    Mąż

    OdpowiedzUsuń

 

Łączna liczba wyświetleń

Popularne posty

Obserwatorzy