O Sycylii. Część pierwsza czyli jak znaleźliśmy się w raju.





Żeby Was tytuł nie zmylił. Jest druga strona tego wyjazdu, już trochę mniej rajska. No ale wróćmy do pierwszych wrażeń. Rajaner z Krakowa jak zwykle spokojnie, lecz z opóźnieniem wylądował na włoskiej wyspie. Lotnisko kameralne, bardzo niewielkie i całkiem przyjemne. Osobiście uwielbiam małe lotniska i czuję w nich klimat miejsca, które zaraz odwiedzę. Niestety na walizkę przyszło mi czekać jakieś 45 minut. Włoski klimat i czas siesty spowodował, że jedyny samolot w w tej godzinie był zbyt trudny do obsłużenia szybciej. Okey, przecież to Włochy. Italia state of mind. Czas płynie inaczej, tym bardziej tu, na południu. Dostajemy nasze auto na najbliższe 11 dni. Fuck! To będzie trudne. Smart for 4 to naprawdę niewielkie auto i nasze walizki wraz z wózkiem upychamy tak, że aż dziw, że jeszcze żadna szyba nie wyleciała.. Jedziemy. Jeszcze tylko Lidl po drodze.. i znowu dylemat. Jak my upchamy zakupy? Sytuacja komiczna, ale są wakacje dlatego śmiejemy się z tego cały czas. Lidl to nasz ulubiony sklep od wielu lat. A ten we Włoszech przechodzi ludzkie pojęcie pod kątem wyboru serów i win. Tak, chyba po to tu przyjechaliśmy. 5 sztuk Fragolino po 1.5 euro (wystarczyło mi akurat na 4 dni) i kilogramy innych włoskich produktów lądują w naszym mini samochodzie.


Naszym celem jest Repubblica delle Pergole leżąca nieopodal większego miasta Agrigento oraz słynnych tureckich schodów. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Były jakieś opinie i na Tripadvisor i na Booking.com, ale zdjęcia? Zdjęcia tak naprawdę niczego nie pokazywały. Czemu zatem wybraliśmy to miejsce? Ano dlatego, że jako rasowe wieśniaki z podkrakowskiej wsi uwielbiamy takie miejsca gdzie nie ma nic :) Plusem miały być zwierzęta hodowane przez właścicieli - to taka gratka dla naszej córki. Ostatecznym powodem, że jednak tam musimy pojechać było zdjęcie kąpiącej się w morzu ... świni! Dla niektórych to zapewne powód dla którego zdecydowanie tam NIE pojadą, dla nas wręcz odwrotnie - MUSIMY tam pojechać.

Drogi na Sycylii są całkiem dobre. Z tej nieco główniejszej zjeżdżamy na bardzo wąskie i dojeżdżamy do Republiki. Przecudowny właściciel Mimmo prowadzi nas do przedziwnego apartamentu położonego nieco wyżej niż główne zabudowania. Powiedziałabym, że to taka stodoła z widokiem:) Nasze auto tylko i wyłącznie dzięki zdolnemu kierowcy jest w stanie wyjechać pod tą górę. Oj ale się uśmiałam ha ha ha :) Apartament jest dość skromny, ale nie spodziewałam się luksusowego wyposażenia więc nie jestem zdziwiona. No i TEN widok. Widoku do tej pory nie mieliśmy lepszego. Są jednak minusy. Bardzo cienkie ściany i sąsiedzi po obu stronach (stodoła mieści 3 apartamenty) - czasami mieliśmy wrażenie, że ktoś jest w naszym pokoju, okazało się, że nie, to za ścianą. Taras "widokowy" jest wspólny, co okazuje się nawet ciekawe bo mój zazwyczaj nieśmiały partner coraz głośniej podśmiechuje się z niemieckim małżeństwem obok. Zdecydowanie ten klimat robi robotę. Poniżej kilka zdjęć wspomnianej stodoły ( nazwa własna!)






Epickie wino w szklance
Hola hola. Internet jest... satelitarny i tylko przy basenie, czyli trzeba zejść jakieś 200 metrów w dół. Ale żeby nie było zasięgu telefonicznego?! No nie ma. Na początku trochę mnie to przerażało, ale potem było no nawet przyjemne.
Właściciel przyznał, że nie zauważył w rezerwacji, że przyjeżdżamy z dzieckiem... więc proponuje nam od następnego dnia zamieszkać w apartamencie przy samym basenie. Rano z zapałem biegniemy go obejrzeć... i przepadliśmy! Czy takie miejsca naprawdę istnieją? I nie są zarezerwowane tylko dla bogatych ludzi? TAK! To miejsce leży tylko 2 h lotu od Krakowa..

Przepiękna ogromna sypialnia z wielkim oknem i widokiem za milion dolców. Druga, nieco mniejsza idealna dla dziecka. Duże przestronne korytarze i skromna łazienka. No i nasz własny taras.. spełnienie marzeń.


Od tego czasu nie mogliśmy uwierzyć we własne szczęście i od rana celebrowaliśmy każdą chwilę w Republice. Czasami przychodziły do nas psy, które właściciel zawodowo hoduje, a czasami "terroryzowała" nas świnia. Oj jest co wspominać. Na przykład wielki talerz świeżo zerwanych fig w prezencie od naszych hostów.. mały gest a jak wielki dla kogoś, kto kupował je w zimnej Polsce. Przepiękny czas w niezwykłym miejscu. Ok, koniec bo się rozmarzyłam!

Basen. Cudowny niewielki basen z widokiem na morze. Praktycznie zawsze pusty - Republika jak już wspomniałam mieści tylko kilka rodzin, dlatego nigdy nie ma tu tłumów. My zawsze byliśmy sami. To samo tyczy się, uwaga: PRYWATNEJ PLAŻY. Tak. Plaża tylko dla Ciebie, no może jeszcze 2 osoby w oddali...ewentualnie jakaś świnia lub pies:) Czy to nie brzmi rajsko?

Widok z tarasu

Nic nie smakuje tak dobrze, jak włoskie produkty w takim otoczeniu

Okolica Pergoli jest cudowna. Mnóstwo szerokich plaż z niesamowitymi klifami. Schody tureckie zapewne są jedną z ładniejszych atrakcji tego rejonu. Dla nas najfajniejsze były codzienne, wieczorne wycieczki na kawę i lody do pobliskich miejscowości: Porto Empedocle, Siculiana, Realmonte, Agrigento.. i to właściwie jedyne aktywności poza totalnym relaksem jaki mieliśmy w Republice.
Należy wspomnieć, że Republika do najtańszych nie należy. My mieliśmy dość szczęścia, że za cenę 420 euro / 6 dni - dostał nam najfajniejszy apartament na świecie. Sprawdziłam z ciekawości ceny na wrzesień.. Tysiaka trzeba wydać.. i to nie złotych :) 
Ceny. Jak to w UE są zbliżone. Te Lidlowe i Eurospinowe (czyli zakupy w dyskoncie) są atrakcyjne jeśli gotujemy, a nie jemy w hotelu. Podobnie jak w przypadku Sardynii Sycylia nie oferuje zbyt szerokiej oferty zakwaterowania z wyżywieniem. Należy blisko zapoznać się z lokalnymi winami, są tego warte! Restauracje oferują szerokie pole do popisu, niemniej jednak trochę się rozczarowaliśmy kuchnią tam serwowaną. Ceny też nie powalają, chyba, że pijesz kawę. Za grosze otrzymujesz przepyszną kawkę w malutkim kieliszku. To bardzo uroczy sposób celebrowania ciepłego popołudnia albo wieczornego spaceru.
Na mój negatywny stosunek do restauracji miał na pewno wpływ pierwszy "wychodny" posiłek. Jedzenie było wręcz.. okropne. Pół wieczoru żałowałam wydanych 35 euro na śmierdzący sos z owoców morza i kwaśne spaghetti córki. Do tego dokładam niesympatyczną kelnerkę z zerową wiedzą o tym co podaje i nie większym zainteresowaniem - właściwie pojawiała się tylko wtedy jak ją zawołaliśmy*. Ta restauracja zasługuje chyba na osobny wpis, bo wszystko co zostało tam zrobione, było dokładnie odwrotnością tego jak powinno się traktować klienta. Oto ona La Grotta di Vigata DON'T GO THERE!

Ceny samochodów niestety należą chyba do jednych z wyższych z jakimi mieliśmy do czynienia. C z y t a j c i e W A R U N K I ! Sycylijczycy nie znają przepisów drogowych a znaki i sygnalizacja to forma rozrywki jak to mawia mój mąż. O tym w kolejnym poście.

*UWAGA. Mało kto mówi po angielsku... jest to bardzo ciężkie dla kogoś kto po włosku nie mówi ani słowa. Zostaje porozumiewanie się na migi.

0 komentarze :

Prześlij komentarz

 

Łączna liczba wyświetleń

Popularne posty

Obserwatorzy